Każdy człowiek jest zdolny do przeżywania wielu emocji – przyjemnych, takich jak radość oraz
nieprzyjemnych, do których zaliczamy smutek, lęk oraz złość. Wyszło już z mody dzielenie tych emocji
na dobre i złe, bo jeżeli mamy coś wbudowane w swój układ nerwowy, to dlaczego miałoby to być złe –
to musi czemuś służyć. I o tym chciałabym kilka słów.
Dostrzegam w gabinecie tendencję w budowaniu celów terapeutycznych przez pacjentów –
tendencja do „usuwania” emocji. Chcielibyśmy mniej albo słabiej czuć te niewygodne emocje, a najlepiej to nauczyć się tak skutecznie kontrolować, że niemal się ich pozbędziemy. I niestety muszę tutaj konfrontować. Emocji nie da się wyłączyć terapią, co więcej nawet gdyby to było możliwe, to moim
zdaniem byłoby to działanie na niekorzyść pacjenta, więc wbrew etyce zawodowej. Postaram się teraz zareklamować trochę te niesławne emocje, uzasadnić ich sens i przydatność. Lęk jest pierwszą nieprzyjemną emocją jaką zwykle wymieniają pacjenci. Powoduje wiele mało sympatycznych reakcji w naszym ciele, wzbudzenie wielu organów i układów. W lęku rośnie nam ciśnienie, szybciej bije serce, mamy dolegliwości płynące z układu pokarmowego, zdarzają się bóle głowy, pleców, drżenia i mnóstwo innych symptomów, które trudno określać jako przyjemne. Jednak sens istnienia w nas tej emocji jest ogromny. Lęk gwarantuje nam przetrwanie. To dzięki temu, że odczuwamy taką intensywną reakcję w sobie, jesteśmy w stanie zorientować się, że coś nam zagraża. Oczywiście najzdrowsza wersja jest taka, że realnie coś nam zagraża – pędzący samochód, zbliżającą się pięść, biegnący w naszą stronę pies z kłami na wierzchu. Często jednak bywa, że lęk uaktywnia się w sytuacjach, które bezpośrednio nie zagrażają naszemu życiu czy zdrowiu. Nadal jednak jest to dla nas ogromnie ważny sygnał. Skoro mój mózg uznaje, że np. ocena mojej osoby przez kogoś innego lub zatłoczone miejsce lub wizyta u lekarza, to jest dla mnie zagrożenie, to niesamowicie ważne byłoby rozpoznanie dlaczego tak właśnie się dzieje. To często jest elementem terapii – odkrycie dlaczego dany bodziec wywołuje we mnie lęk i zastanowienie się, czy można coś z tym zrobić. Mamy więc korzyści z pierwszej nieprzyjemnej emocji – lęk jest dla nas informacją o postrzeganym zagrożeniu, co w konsekwencji jest dla nas szansą do nauczenia się, wypracowania strategii zaradczych na daną sytuację. Lęk więc uczy nas adaptacji.
Kolejną emocją, której nie lubimy jest złość. Bardzo nieakceptowana społecznie, kojarzona głównie z agresją. W złości jesteśmy napięci, mniej kontrolujemy impulsy, a zwykle po ujawnieniu tej emocji odpala nam się poczucie winy, żal lub smutek. A złość okazuje się wspaniałą wskazówką dla nas. Jest to emocja, która pojawia się w dwóch podstawowych sytuacjach: gdy ktoś przekracza nasze granice (bardzo szeroko rozumiane) oraz wtedy gdy mamy niezaspokojone potrzeby. Zachęcam tutaj bardzo do tego, by próbować w codziennym życiu rozpoznawać to, co uruchamia naszą złość. Czy właśnie ktoś naruszył moją granicę np. fizyczną lub moralną albo czy nie ma miejsca w tej chwili jakaś znacząca frustracja mojej potrzeby (może być przyziemna taka jak głód lub sen, a może być potrzeba wyższa np. bliskości czy akceptacji). Złość jest informacją, że należy w tej chwili zrobić coś, co ma na celu zadbać o mnie samego. Może postawić granicę, może asertywnie zawalczyć o swoje potrzeby. Nie zachęcam tu do agresji, czy wyżywania się na innych. Proponuję większą świadomość tego, co nas emocjonalnie uruchamia. Tak więc złość podobnie jak lęk wysyła nam sygnał do refleksji – granica czy potrzeba, co tu zagrało w danym momencie.
Ostatnia emocja, której również nie darzymy sympatią to smutek. To emocja, na którą bardzo często nie potrafimy reagować – ktoś z naszych bliskich się smuci, a my nie wiemy jak się zachować, żeby ten smutek odgonić. Nie mówię tutaj o depresji, tylko o naturalnej i zdrowej dla nas emocji smutku. Ta emocja jest dla nas sygnałem o stracie. Pojawienie się smutku to znak, że coś lub kogoś utraciliśmy. Można stracić człowieka lub zwierzę i wtedy mówimy o żałobie, ale można stracić także wartości (pieniądze, zdrowie, szacunek) lub obiekty (samochód w wyniku kradzieży, czy nawet ulubiony kubek, który się stłukł). Smutek ma nas skłonić do refleksji nad tym, co utraciliśmy dla nas ważnego, po to aby uważnić, dać sobie przyzwolenie na ten smutek oraz po to by dać sobie trochę czasu na regenerację. Potrzebujemy się chwilę „posmucić” by zregenerować siły, wrócić do równowagi i żyć dalej. Smutek jest dla nas informacją o stracie, którą mamy sobie uświadomić i dać sobie przestrzeń na zebranie sił po tej stracie.
Jak widać, poza świetną emocją radości i jej pochodnymi mamy sporo emocji, które nie kojarzą nam się dobrze. Mam nadzieję, że ten tekst choć odrobinę zmniejszy niechęć do tych emocji, które skoro w nas są, skoro układ nerwowy jest stworzony żeby również i takie emocje przeżywać (mamy receptory, neuroprzekaźniki typowe dla tych emocji) to nie dzieje się to bez przyczyny i bez jakiegoś sensu. Korzystajmy na co dzień z informacji jakie możemy wyczytać z naszych emocji, zamiast marnować energię psychiczną na starania i próby „wyłączania” nieprzyjemnych emocji.