Wśród podstawowych emocji jakie mamy na „wyposażeniu” jest lęk. To jedna z emocji, za którymi nie przepadamy, wolelibyśmy aby jej nie było, aby pojawiała się tak rzadko jak to możliwe. Niestety to, co dzieje się na świecie od dłuższego czasu, jest obiektywnym źródłem lęku – są to sytuację, okoliczności, które w większości z nas wzbudzają nieprzyjemny dyskomfort emocjonalny. Poza codziennymi problemami – kredytem do spłacenia, sprawozdaniem w pracy, chorym dzieckiem, zbliżającą się wizyta u dentysty – doświadczamy obciążeń wynikających z pandemii oraz sytuacji wojennej na ziemiach Ukrainy. Niektórzy z nas będą niestety odczuwać fizyczne symptomy, będące bezpośrednio skutkiem przedłużonego stresu, czyli niczego innego jak lęku na średnim poziomie.

Lęk jest emocją, która jak każda inna (np. smutek, złość, radość) jest nam potrzebna, coś nam sygnalizuje oraz zapewnia nam potrzebną reakcje fizjologiczną. Tysiące lat temu, gdy człowiek pierwotny zajmował coraz większe tereny na ziemi, lęk był kluczową dla przetrwania emocją. Zasłyszany szelest w zaroślach, odgłosy dużych zwierząt, czy odgłosy innych ludzi wzbudzały reakcje potocznie zwaną reakcją „walcz lub uciekaj”. Co się z nią wiąże? Organizm człowieka w momencie gdy pojawia się potencjalne zagrożenie wchodzi w tryb gotowości właśnie do walki lub do ucieczki. Całe ciało przygotowuje się globalnie do wysiłku, mającego na celu ratowanie życia. W czasie biegu lub potyczki z przeciwnikiem zapotrzebowanie mięśni na tlen rośnie. Z tego powodu przyspiesza oddech, rośnie ciśnienie krwi, przyspiesza bicie serca. Pojawia się napięcie mięśni, które rozgrzewają się przed akcją. Napinają się mięśnie w przeróżnych partiach ciała – w kończynach (przygotowane do biegu), na korpusie i plecach oraz szyi (mają chronić najważniejsze narządy w ciele przed uszkodzeniem z zewnątrz). Wysiłek związany z napięciem mięśni skutkuje wzmożonym poceniem się – aby ochłodzić cały system i ochronić przed przegrzaniem. Dodatkowo osłabiają się procesy trawienia w żołądku, a przyspiesza wydalanie treści z jelit – organizm nie traci energii na zajmowanie się pokarmem w brzuchu, a z pustymi jelitami znacznie łatwiej jest biec, jesteśmy wtedy odrobinę lżejsi. Oczywiście nie można pominąć także wyostrzenia zmysłów – każdy szelest, coś nietypowego w otoczeniu, wszystko może wywołać natychmiastową reakcję na zagrożenie. Cały ten złożony proces, obejmujący znaczną część organów w ciele miał przez tysiące lat ratować życie, zmuszać do szybkiego działania w niebezpiecznych sytuacjach i odegrał ważną rolę w przetrwaniu gatunku ludzkiego.

Myślę, że osobom, którym emocja lęku jest dobrze znana z życia codziennego, powyższy opis reakcji człowieka pierwotnego coś będzie przypominał. Szybko bijące serce, drżenie rąk i głosu, spocone dłonie i czoło, ból brzucha, potrzeba skorzystania z toalety, bóle pleców i głowy. Wszystko to reakcja współczesnego ludzkiego ciała na bardzo pierwotną emocję, jaką jest lęk. Jest tylko jedna ważna różnica między opisywanymi reakcjami. Otóż znacząco zmieniło się źródło postrzeganego zagrożenia. Teraz już nie obce plemię, jadowity pająk, tygrys, niedźwiedź, czy inne zwierzę gotowe pożreć (lub nieco uszkodzić) człowieka, ale samochody, wysokie budynki, ocena społeczna, wojna, choroba fizyczna czy psychiczna, to są źródła naszych lękowych odczuć. Problem w tym, że przed chorobą, wojną, wysokością, czy odrzuceniem przez innych nie da się uciec, nie ma kogo tutaj bić, czy walczyć wręcz.

Cała mobilizacja organizmu zostaje w nas zamknięta – wszystko, co mogło zostało uruchomione i nagromadzone napięcie nie ma się w jaki sposób wydostać. Gdy takie „uwięzienie” energii emocjonalnej dzieje się raz czy dwa, nasze ciało będzie w stanie to znieść (nie mówię, że bez żadnego uszczerbku). Jednak gdy takie coś ma miejsce często, co kilka dni, u niektórych osób dziennie lub nawet kilka razy w ciągu doby – niestety nie ma co liczyć na swoją odporność, w końcu ciało powie dość. Nadciśnienie, bóle głowy (tak zwane klasterowe bóle) i pleców, problemy z żołądkiem, jelito drażliwe, spadek energii, problemy ze snem, a nawet bruksizm (zgrzytanie zębami) to tylko niektóre możliwe symptomy związane z przewlekłym stresem.

Co więc zrobić, żeby nie dać się zapędzić w kozi róg? Nie ma na to cudownej pigułki (choć jest wiele leków, które dają ulgę i czasem są konieczne by pacjent mógł w ogóle rozważyć psychoterapię), nie ma również listy rzeczy do zrobienia, które rozwiążą problem. Każdy człowiek jest inny, działa na każdego coś innego, nie można uznać że wszystkie metody terapeutyczne są dla wszystkich. Czasem na psychoterapii sporo czasu zajmuje sprawdzanie wielu narzędzi i metod, aż trafi się na coś skutecznego, co faktycznie daje efekt i jak to mówią pacjenci „robi robotę”. Oczywiście warto sprawdzić własne siły i przetestować różne sposoby redukcji napięcia samodzielnie zanim zapadnie decyzja o spotkaniu ze specjalistą. Przykładowo: w internecie można znaleźć wiele rodzajów relaksacji – Jacobsona, Schultza, progresywną relaksację mięśni, odgłosy natury, kojące dźwięki muzyki. Cokolwiek wpiszemy w wyszukiwarkę, dostaniemy listę do odtworzenia. Dla każdego coś innego będzie przynosiło efekt odprężenia. Nie należy zniechęcać się po pierwszym nagraniu, być może kolejne będzie lepiej oddziaływało. Relaksacja bez wątpienia nie rozwiązuje żadnych życiowych problemów, nie leczy z napadów lęku, ale może przynieść chwilę ulgi i jednocześnie przypomnieć naszemu ciału jak to jest być „wyluzowanym”, bo niestety często jest to dla nas stan zapomniany, rzadko doświadczany. Jest to tylko jeden z przykładów wsparcia własnych strategii radzenia sobie z lękiem.

Jeśli jednak ktoś czuje, że jego metody, czy metody zaproponowane przez bliskich, znalezione w internecie, nie przynoszą dobrego efektu, śmiało można skonsultować się z terapeutą. Nie znaczy to, że przez następne miesiące trzeba będzie chodzić na regularną terapię i ponosić koszty. Czasem konsultacja lub tylko kilka spotkań w formie psychoedukacji pomaga radzić sobie z bieżącymi obciążeniami, poszerzyć swoje narzędzia i pomysły na to jak dbać o dobre samopoczucie. A jeśli okaże się to konieczne i wspólnie pacjent wraz z terapeutą uznają, że pełny proces terapeutyczny byłby korzystny dla pacjenta to zawsze można podjąć decyzję o rozpoczęciu terapii.